niedziela, 23 sierpnia 2020

Polska dookoła - 09.07.2016 dzień dwudziesty piąty i ostatni, Choczewo - Wejherowo

 Budzę się tego dnia w doskonałym nastroju, a nawet można powiedzieć, że w podniosłym. Mam świadomość tego jak blisko domu już jestem, że gdybym się uparł, to za dwie godziny piłbym już kawkę u siebie w mieszkaniu. Tym bardziej mam zamiar celebrować ostatnie kilometry i zadbać aby nie zepsuć kształtu mojego tracka w GPSie, oczywiście też bez przesady, bo na Hel nie mam zamiaru wjeżdżać. Dzień rozpoczynamy od kąpieli w jeziorze, to doskonale poprawia humor i jest już formą świętowania końca podróży. 


Następnie trzeba się skupić na zwykłych czynnościach, które towarzyszyły mi przez ostatnie dwadzieścia cztery dni, czyli ogarnianiu obozowiska i porannej kawce. Później wyruszamy w końcu ku domowi.

Kierujemy nasze maszyny do Białogóry, z jednej strony by jeszcze odrobinę zbliżyć się do Bałtyku, a z drugiej, by po drodze odwiedzić moją starszą córkę, pracującą na sezonie w Karwi. Bardzo się stęskniłem za moimi bliskimi, których nie widziałem od prawie miesiąca. Wydaje mi się, że takie rozstania dla rodzin są z korzyścią. To dobrze gdy rodzi się tęsknota, człowiek wtedy może spojrzeć na wiele spraw z trochę innej perspektywy. Zapomina się o złych rzeczach, można niektóre wybaczyć lub zapomnieć, takie rozstania umacniają związki. Wiem co mówię, gdyż przez 20 lat byłem marynarzem i miałem to szczęście, że moje wypłynięcia nie były nigdy dłuższe niż dwadzieścia parę dni. Wracając do domu, zawsze czekały na mnie stęsknione córki i żona, a ja sam również starałem się być wtedy jak najlepszym ojcem i mężem.

Za Karwią postanawiam w końcu obrać kierunek południowy, ponieważ mam informację, że w Domatówku moja siostra ze szwagrem urządzili komitet powitalny, nie wypada więc ich ominąć, a dla wizerunku całej tej wyprawy nie ma to większego znaczenia, dlatego mijamy Czarny Młyn, Starzyński Dwór, Mechowo, Leśniewo by w końcu zameldować się w Domatówku.


W okolicy Mechowa przyłącza się do nas rodzina Michała w osobach jego żony Asi i syna Szymona. W takim to oto towarzystwie kończę wyprawę najpierw na rynku w Wejherowie, pod pomnikiem Jakuba Wejhera, a następnie zamykając pętlę u siebie pod blokiem.


Nie do wiary! Więc jednak mi się udało. To się nazywa spełnione marzenie. Po 25 dniach w większości samotnej podróży, przejechawszy około 3300 km, okrążyłem Polskę wokół jej granic. Tak jak już to kiedyś napisałem, spełnione marzenia pozostawiają po sobie pustkę, którą szybko należy zapełnić jakimś innym marzeniem. Tym razem było jednak trochę inaczej, owszem pozostała swego rodzaju pustka, ale spełnienie tego marzenia pozwoliło mi zrozumieć kilka rzeczy. Przede wszystkim właśnie to, że ja się średnio nadaję do tak długich samotnych wypraw. Ogólnie ciężko to wszystko przeżyłem, jestem człowiekiem, który potrafi zagryźć zęby i przetrwać pewne niedogodności i brak komfortu, ale tego było jak dla mnie za dużo. 

Oczywiście nie jest tak, że mam tylko negatywne wspomnienia z wyprawy, najlepszym dowodem chyba jest to że opisałem to wszystko w pozytywnym tonie, a większość zapamiętanych wspomnień jest miła. 25 dni samotnej wyprawy było dla mnie tak wspaniałym przeżyciem, że gdy się skończyło, pozostawiło po sobie tak wielką pustkę, że nie mogłem się przez parę lat pozbierać by to opisać. Właśnie po to zacząłem to wszystko opisywać, by poukładać swoje myśli i pozbyć się traumy po stracie tego marzenia. Podróżowanie jest jak każdy nałóg, na tyle niebezpieczny, bo okropnie szybko uzależnia i na tyle przyjemny, że chciałbyś to mimo wszystko ciągle robić. Ale czy po czymś takim będzie jeszcze coś w stanie sprawić mi równą przyjemność? Póki co nie znalazłem nic podobnego. Moje życie teraz zmieniło się też na tyle, że trudno mi zaplanować jakąkolwiek dłuższą wyprawę. Wtedy gdy wyruszałem byłem wolnym emerytem wojskowym, teraz gdy to piszę jestem szeregowym pracownikiem w firmie, gdzie maksymalnie mogę zaszaleć dwutygodniowym urlopem. Może jeszcze kiedyś stanę się wolnym człowiekiem i będę mógł sobie pozwolić na dłuższą podróż, bez zbytniego oglądania się na terminy.

Dystans przejechany tego dnia to 72 km. Czas teraz zacząć kręcić kilometry podczas innych wypraw rowerowych.


Obiecany link do całej trasy w formacie gpx Polska dookoła, może komuś się przyda ;)

Brak komentarzy: