poniedziałek, 27 września 2010

Biegiem do Rybna

Harpagan zbliża się wielkimi krokami, w związku z tym cały czas trwają u mnie regularne treningi i przygotowania. W tym roku, do naszej stałej grupy "harpaganowej" postanowił przyłączyć się jeszcze jeden zawodnik. Choć w zasadzie chętnych jest dwóch, lecz tylko jednemu pasuje termin Harpagana. W związku z tymi przygotowaniami w sobotę odbyliśmy we trzech, najdłuższy bieg w moim życiu. W sumie w dwie strony wyszło tego 38 km i całość zajęła nam 4h i 30 minut.
Na starcie czyli przy CH Kaszuby, stawili się Piotr, Patryk i ja. Wyruszamy parę minut po 10.30 i od razu kierujemy się pod szpital skąd biegnie szlak do Orla, dokąd dobiegamy bez większych problemów. Tam czeka już na nas pierwszy punkt nawadniający w postaci trzech szklanek doskonałej wody podanej przez moją siostrę. Pełni werwy kierujemy się dalej szlakiem rowerowym, pieszym i jednocześnie nowo otwartym szlakiem nordic walkingu. Trochę śmieszy mnie ta cała sytuacja z wielokrotnym znakowaniem tej samej drogi. Jak dla mnie osobiście nie widzę problemu by jechać rowerem szlakiem pieszym lub biec po szlaku dla rowerów itd.
Opuszczamy Orle, kierując się na północny zachód, za lasem mijamy wygrzewającego się na drodze zaskrońca, piękne zwierze zostało uwiecznione na zdjęciach moją komórką. Ponownie zagłębiamy się w las i tam na leśnym parkingu przy drodze do Warszkowa, robimy chwilę odpoczynku. Cały czas nie możemy się nadziwić panującej pogodzie, jest piękniej niż czasami latem bywało, świeci słońce, wieje lekki wiaterek, choć po tych kilku kilometrach stwierdzamy, że biegłoby się nam lepiej gdyby było chłodniej. Kolejnym charakterystycznym miejscem jest cmentarz więźniów Sztutowu, którzy zginęli pędzeni przez hitlerowców zimą 1944 roku. Swoją drogą ciekawy zbieg okoliczności, że tydzień temu byłem w samym obozie a teraz tutaj.
Za cmentarzem to już tylko "rzut beretem" do Rybna, po 1 godzinie i 48 minutach wpadamy zziajani na podwórko mojej teściowej, by wypić znowu coś mokrego i chwilę odpocząć. Jakże trudno jest się ruszyć z miejsca po takim półgodzinnym odpoczynku, ale niestety musimy jeszcze wrócić do Wejherowa. Powrót zajmuje już nam zdecydowanie więcej czasu, przed samym Wejherowem przestajemy również biec tylko idziemy szybkim marszem. Gdy wreszcie stajemy w Wejherowie i przeliczamy na GPSie ile przebyliśmy, jesteśmy z siebie strasznie dumni, a ja osobiście do następnego dnia jestem nieczynny. Odczuwam wielki respekt do dystansu Harpagana...

Rybska masakra at EveryTrail
EveryTrail - Find the best hikes in California and beyond

wtorek, 21 września 2010

Mierzeja Wiślana na rowerach.

Choć w sobotę rano pogoda nie wskazywała na to aby nasza wycieczka doszła do skutku, postanowiliśmy zaryzykować, wszak to że u nas leje jak z cebra nie oznacza, że 100 km dalej jest tak samo. Nasze przewidywania się sprawdziły, bo nim dojechaliśmy do Stegny deszcz przestał padać, choć pozostała obawa, że zła aura przyjdzie za nami.
Wycieczkę rozpoczęliśmy właśnie w Stegnie, a następnym przystankiem na naszej drodze było Sztutowo, gdzie zwiedziliśmy miejsce kaźni więźniów hitlerowskiego obozu koncentracyjnego. Przerażające miejsce, przerażające co człowiek potrafi zgotować drugiemu człowiekowi z nienawiści. Zaraz za Sztutowem postanowiliśmy skręcić do lasu na żółty szlak ze względu na niesamowity ruch samochodowy panujący na asfalcie, choć w przypadku tak wąskiego pasa ziemi wciśniętego pomiędzy zalew i zatokę trudno zawsze omijać główną drogę i wielokrotnie zdarzało się nam powracać na drogę nr 501. Kolejną ciekawostką mijaną przez nas była stara granica pomiędzy Wolnym Miastem Gdańsk a Niemcami. Granica ta została ustalona w Wersalu w 1919 roku i przetrwała jak wiadomo 20 lat, choć pamiątki w postaci kamieni granicznych pozostały. Następnym przystankiem była Krynica Morska, urokliwe miasteczko, zwłaszcza teraz poza sezonem. W Krynicy udało nam się zwiedzić latarnię morską oraz zjeść pyszną pizzę. Ruch na drodze zmalał dlatego postanowiliśmy wracać drogą asfaltową, po przejechaniu dwudziestu kilku kilometrów powróciliśmy do miejsca gdzie pozostawiliśmy samochody. W czasie wycieczki nie spadła na nas ani kropelka deszczu, lecz wystarczyło tylko zbliżyć się do Gdańska by dopadła nas ulewa, która towarzyszyła nam aż do Wejherowa.

Mierzeja Wiślana at EveryTrail
EveryTrail - Find hiking trails in California and beyond

wtorek, 14 września 2010

Piaśnica w kajakach

Przedstawiam kolejną wycieczkę z cyklu "w kajaku". Tym razem spłynęliśmy grupką złożoną z trzech kajaków, rzeką Piaśnicą. Spływ rozpoczęliśmy u wyjścia Piaśnicy z jeziora Żarnowieckiego. Rzeczka ma bardzo przejrzystą wodę, co szczególnie było widoczne przy pięknej pogodzie, która nam towarzyszyła. Piaśnica w początkowym swoim biegu płynie dość leniwie, spokojnie i prosto lecz wraz ze zbliżaniem się do morza zaczyna się wiercić i zakręcać oraz nurt przybiera na sile.
Muszę przyznać, że byłem mile zaskoczony tą rzeką, nie spodziewałem się, że spływ nią będzie taki przyjemny i ciekawy.
Na wycieczkę zabrałem aparat ale niestety nie zabrałem karty pamięci, dlatego zdjęcia robiłem komórką. Korzystając z niezwykłej przejrzystości wody oraz z tego że mój Samsung B2700 jest wodoodporny wykonałem również kilka zdjęć i filmów podwodnych, które całkiem ciekawie wyszły.

Piaśnica w kajakach at EveryTrail
EveryTrail - Find trail maps for California and beyond

wtorek, 7 września 2010

Gromowładca

W pobliżu Wejherowa, nieopodal Rekowa Górnego znajduje się głaz o niezwykłej nazwie, jest to Perkun. Według Wikipedii Perkun to bałtyckie bóstwo, władca piorunów, ognia i niebios. Już kiedyś szukałem miejsca gdzie znajduje się ten głaz lecz mylnie zinterpretowałem inny kamień, wtedy szukałem go tylko według mapy i kompasu, a tym razem posłużyłem się jeszcze GPSem. Jak się okazało, poprzednio byłem bardzo bliski odnalezienia Perkuna. Na miejscu spotkała mnie jeszcze jedna miła niespodzianka, której nie było zaznaczonej na żadnej z moich map, otóż 70 metrów przed głazem znajduje się świetnie zachowany kurhan, wygląda lepiej nawet niż kurhany na górze zamkowej na południe od Wejherowa.

Gromowładca


Plan your trips with EveryTrail iPhone Travel Guides

poniedziałek, 6 września 2010

Marzenie o szklanych domach.

Przy zielonym szlaku rowerowym przez puszczę Darżlubską można spotkać niezwykły budynek sakralny, wybudowany przez nieżyjącego już właściciela posesji. Jest to kapliczka dla myśliwych i grzybiarzy. Miejsce jest wyjątkowo urokliwe i bardzo piękne, lecz to co najbardziej przyciąga wzrok w tej kaplicy to niezwykły budulec użyty do jej budowy, czyli ogromna ilość szklanych butelek. Przy okazji w drodze powrotnej udało się nam spotkać pielgrzymki powracające ze Swarzewa, a więc była to bardzo religijna wycieczka rowerowa.

Marzenie o szklanych domach.


Plan your trips with EveryTrail Mobile Travel Guides