wtorek, 4 maja 2010

Rowerowe manewry na poligonie w Bornym Sulinowie część pierwsza.

Dawno niczego tu nie pisałem, ale nie wynikało to z mojej bezczynności rowerowej lecz raczej z powszedniości moich wycieczek. Bezsensem byłoby opisywanie po raz kolejny moich dojazdów do pracy lub wyprawy z dziećmi do Młynków. Ani nawet opisywanie cyklu przygotowań do Harpagana, który w tym roku z powodu katastrofy prezydenckiego samolotu, został przesunięty prawie o miesiąc, na 7 maja.
Za to po tak długiej przerwie postanowiłem zaprezentować bardzo ciekawą wyprawę rodzinną do Bornego Sulinowa. Pomysł na nią został zaczerpnięty częściowo z gazety „Rowertour” a częściowo z moich własnych zainteresowań historią.
Wycieczkę zaplanowałem na dwa dni. Wyruszyliśmy samochodem z rowerami, pierwszego maja około godziny 8.00. Jechaliśmy trasą przez Lębork, Bytów, Miastko, Biały Bór i Szczecinek, trasa ta już sama w sobie jest przepięknie malownicza i zdecydowanie do zrobienia rowerem, ale to może następnym razem... Na miejscu byliśmy przed południem, po znalezieniu nie bez problemów, noclegu, rozpakowaniu rowerów, około godziny 14.00 wyruszyliśmy na objazd miasta. Borne rozwija się wspaniale, widać dbałość ludzi o to by miasto stało się kurortem wypoczynkowym i bardzo dobrze. W mieście choć jest niewielkie wybudowano całkiem sporo ścieżek rowerowych, które są całkiem funkcjonalne i spełniają swoje zadanie zaskakująco dobrze. Wokół całego Bornego Sulinowa przygotowanych jest mnóstwo szlaków rowerowych, od takich dla mniej wprawnego rowerzysty od 12 km aż po trasy powyżej 50 km.
Na pierwszy dzień, jako że pora była już późna, zaplanowałem w zasadzie szlak najkrótszy, różowy nazwany „Szlakiem – bunkry”, o długości 12 km, ale już w trakcie jazdy plany zostały gdzieś „zgubione” a my potoczyliśmy się szlakiem żółtym o długości 35 km, tzw. „Szlakiem – wrzosy” zahaczającym o Kłomino.
Pierwszym przystankiem, na szlaku zarówno różowym jak żółtym jest cmentarz radziecki ze słynnym pomnikiem „pepeszy”. Trzeba przyznać, że miejsce to w tej chwili wygląda lepiej niż na filmie, który oglądałem gdy wojska radzieckie a w zasadzie już rosyjskie opuszczały Borne. Cały cmentarz został ogrodzony, wszystkie groby mają nowe lub odnowione napisy, na prawdę całe to miejsce robi pozytywne wrażenie. Trochę się zadumaliśmy przy tym cmentarzu nad ludzkimi losami, jak los rzuca ludzi po świecie, jak wielu ludzi zostawiło tu swoich synów, córki, żony i mężów. Zaraz przy cmentarzu skręcamy w prawo i asfaltową drogą toczymy się w kierunku poligonu. Gdy docieramy do miejsca gdzie przed wojną była wieś zwana Gross Born, zburzona przez Niemców, postanawiamy kontynuować naszą wycieczkę jednak szlakiem żółtym, dlatego że bardzo interesuje mnie opuszczona miejscowość Kłomino. Po drodze mijamy pierwsze dowody militarnej przeszłości tego miejsca w postaci bunkrów podziemnych i różnych dziwnych budowli nieznanego przeznaczenia, mijamy także punkt widokowy, na który oczywiście nie omieszkałem się wspiąć. Po pewnym czasie docieramy do Kłomina i wysiada mi GPS. Strasznie nie lubię takich sytuacji, co innego gdy wędruję sam a co innego gdy jestem odpowiedzialny za swoją rodzinę, tym bardziej, że pani w informacji turystycznej ostrzegała mnie przed zgubieniem na poligonie, a nawet podała nr telefonu na który w razie czego można wzywać pomocy.
Okazało się, że w GPSie przedwcześnie wysiadły baterie i mimo że nie miałem zapasowych (!), dopasowałem „małe paluszki” z lampki od roweru przy pomocy dwóch kawałków papieru i zadziałało.
Zwiedzanie tego opuszczonego miasta jest niesamowitym przeżyciem, podejrzewam że każdy miałby własne przemyślenia i odczucia. Mnie przede wszystkim uderzył bezmiar głupoty ludzkiej, która pozwoliła na doprowadzenie tego miejsca do takiej ruiny i nie byli za to odpowiedzialni Rosjanie...
Wycieczkę kontynuowaliśmy szlakiem żółtym, drogą gruntową dotarliśmy do asfaltu i skręciliśmy w prawo w kierunku Bornego. Po drodze minęliśmy bunkier wału pomorskiego ukryty w lesie u brzegów Piławy, lecz daliśmy już spokój poszukiwaniom tego obiektu, gdyż większość była już mocno zmęczona. Po lewej stronie minęliśmy również unikalną fortyfikację tj. tamę na rzece Piławie, która miała spiętrzać wodę w celu utrudnienia przeprawy wojsk. Około godziny 18.00 dotarliśmy do Bornego Sulinowa, gdzie odbywał się festyn, w którym również wzięliśmy udział. Tak zakończył się pierwszy dzień naszych manewrów poligonowych. Zdjęcia i plik trasy tradycyjnie pod spodem. CDN
Rowerowe manewry na poligonie dzień pierwszy at EveryTrail


Map your trip with EveryTrail
2010-05-01 Borne Sulinowo

Brak komentarzy: