sobota, 26 maja 2012

Jeszcze Bicyklem czy już tylko "NIE TYLKO"?

Właśnie, coś ostatnio mało tego bicykla na tym blogu, co bynajmniej nie oznacza że jest go mało w moim życiu codziennym. Oznacza to jedynie że nie robię nic ciekawego i wartego opisywania, no bo ileż razy można opisywać trasę Wejherowo - Gdynia - Wejherowo? :-) Więc właśnie żeby uciec od codzienności, sobota stanęła pod znakiem biegania. Zrobiłem dziś ładną trasę choć można powiedzieć że w pełni improwizowałem. Rozpocząłem o godzinie 8:30, pogoda można powiedzieć że perfekcyjna: słońce, bezchmurne niebo, leciuteńki wiaterek, temperatura około 17 stopni Celsjusza. Zakładam plecak z bukłakiem na plecy, w bukłaku tylko kranówka (mniam), w kieszonkach ukryte dwie tubki z witaminowo-energetycznymi miksturami, w plecaku na wszelki wypadek pół czekolady i bluza. Przed wyjściem jeszcze wypijam kawkę z mlekiem i odrobiną cukru i do tego żadnego śniadania (tak lubię). Ruszam w kierunku parku Majkowskiego i czerwonego szlaku, do plecaka wrzucam włączony GPS niech rejestruje, a co, od tego jest ;-) Po około 40 minutach dobiegam do młynków, a tu zaskoczenie. Okazuje się że odbywa się spora impreza w biegach na orientację. Jest mi smutno, dlaczego nic o tym nie wiedziałem? Odpowiedź jest prosta, bo za mało się interesuję tym co się wokół mnie dzieje z powodu ciągłego braku czasu. Jeden z organizatorów twierdzi, że nic straconego, bo mogę się jeszcze zapisać. Niestety nie mam przy sobie żadnych pieniędzy i wogóle nie jestem przygotowany. Biegnę dalej, wcześniej jeszcze wyjmuję GPS'a z plecaka i zerkam na niego i okazuje się, że głupie to urządzenie nie złapało żadnej satelity przez ponad 6 km mojego biegu... Ech pozwalam mu się zastanowić nad sobą, w końcu łapie. Lecę do Wyspowa i w drodze już wymyślam, że okrążę sobie Wyspowo i potem coś wymyślę. Tak też czynię, po drodze wracają wspomnienia z dzieciństwa, kiedy to przyjeżdżaliśmy tu z rodzicami nad jezioro by się wykąpać w wakacje, gdy tata zabierał nas na biwaki. Przypominam sobie biwak w czasie gdy w Polsce obowiązywał stan wojenny, i skontrolowała nas milicja, przypominając tacie o obowiązku meldunkowym :-) Lecę dalej w stronę Gniewowa, gdzie skręcam na północ i biegnę w kierunku północnym, po drodze wdycham kurz wydobywający się spod kół samochodów i motocykli... pfe. Biegnę teraz na punkt widokowy w okolicach Redy, widok stąd jest zaiste imponujący. Dalej biegnę już w kierunku zachodnim, po drodze przecinam szlak czarny, lecz jako powrót do domu postanawiam kontynuować bieg wzdłuż torów kolejowych. W pobliżu Redy Pieleszewa, natykam się na ładny przepust pod torami, podchodzę bliżej i okazuje się, że bezdomni zaadaptowali sobie ten tunel jako noclegownie, nawet w tej chwili wejście zastawione jest materacem i ktoś tam śpi przykryty kołdrą. Robię zdjęcie i lecę sobie dalej, później natykam się jeszcze na dwa takie przepusty, nawet nie wiedziałem że takie się tu znajdują. Po około 23 km docieram do domu zmęczony lecz szczęśliwy. Więc może jednak to "NIE TYLKO" wcale nie takie złe ;-) Wokół Wyspowa at EveryTrail
EveryTrail - Find trail maps for California and beyond

wtorek, 8 maja 2012

Majówka nie na rowerze

Czas zasuwa jak oszalały, przecieka mi przez palce jak woda i nic nie jest w stanie go zatrzymać. Do tego mam go ciągle za mało, tak więc gdy nadeszła wreszcie upragniona najdłuższa majówka nowoczesnej Europy, z tej radości aż nie wiedziałem co ze sobą począć. Postanowiłem jednakże porzucić rower na rzecz wizyty u rodziny oraz wędrówki po górach. Pasmo Lubania fascynowało mnie od dawna, wielokrotnie planowałem wyprawę na nie, lecz jak do tej pory nie udawało mi się doprowadzić do skutku moich planów. Wreszcie tych parę dni wolnego sprawiło, że plany się ziściły, choć w bardzo okrojonej wersji, dostosowanej do uczestników wycieczki. Powiem tylko: „ja tam jeszcze wrócę”. Wycieczkę rozpoczęliśmy w Krościenku nad Dunajcem, skąd wyruszyliśmy czerwonym szlakiem na pasmo Lubania. Widoki jakie rozpościerały się ze szlaku, zapierały nam dech w piersiach. Myślę że były najpiękniejsze z wszystkich, które do tej pory miałem okazję podziwiać w polskich Beskidach. Na szczycie mimo trzydziestostopniowego upału, gdzieniegdzie leżał jeszcze śnieg, było to dla nas spore zaskoczenie, choć szczyty Tatr były całkowicie białe, to jednak Lubań to sporo niższa góra. Jako że jak już napisałem wycieczka została dostosowana do możliwości uczestników, dlatego ze szczytu zeszliśmy niebieskim szlakiem do Kluszkowic, co i tak wyniosło około 19 km. W Kluszkowcach czekał na nas nocleg w gościnnej prywatnej kwaterze, oraz przepyszna obiadokolacja, która smakowała tym bardziej że wędrowaliśmy przez cały dzień tylko o kilku kanapkach. Pod spodem umieszczam mapkę trasy wraz ze zdjęciami.

Pasmo Lubania


EveryTrail - Find hiking trails in California and beyond