sobota, 4 sierpnia 2012

Muchy, komary i chaszcze czyli jak spełniło się moje marzenie.

Już to chyba kiedyś napisałem, że marzenia są po to by je spełniać, to chodziło za mną wyjątkowo długo, bo od samego początku moich wędrówek rowerowych, gdy po raz pierwszy, wiele lat temu zawitałem do rezerwatu Beka. Bardzo wtedy chciałem dotrzeć do ujścia rzeki Redy, lecz zawsze z jakiś powodów mi się to nie udawało. Przeważnie było to związane z niedostępnością ujścia od strony lądu, ze względu na nieprzebyte chaszcze broniące dostępu. Raz udało mi się dojechać tam zimą gdy zatoka zamarzła, aż teraz wreszcie dopłynąłem tam kajakiem. Wyprawę zorganizowałem 3 sierpnia w piątek, gdyż wakacyjne weekendy niestety mają olbrzymie powodzenie wśród turystów i terminy trzeba zamawiać dużo wcześniej. Gdyby nie to uczestników byłoby pewnie dużo więcej, ale i tak chętnych zgłosiło się aż 10 osób, choć od Redy płynęliśmy już w uszczuplonym o jedną osobę gronie, lecz bez obaw nikt się po drodze nie utopił (choć chwilami było dość ekstremalnie), jeno opuścił wyprawę ze względu na brak czasu. Chwilami bardzo przeszkadzały nam zwalone drzewa, których nijak było ominąć i w takich momentach bardzo żałowałem że nie wziąłem toporka lub piły, więc jeśli ktoś wybiera się na tą rzekę niech nie zapomni zabrać ze sobą takiego sprzętu. Do tego należy pamiętać o tym by utrzymywać od siebie odpowiednie odległości, a gdy widzimy, że uczestnik przed nami zmaga się z przeszkodą, należy się zatrzymać i ostrzec resztę a nie dobijać do niego, bo wtedy robi się dość niebezpiecznie :) W Redzie Ciechocinie czekała na nas mała przeszkoda w postaci zapory, gdzie należało nieźle pogłówkować jak ją pokonać. Pierwsza myśl była taka by ominąć ją przepustem z lewej strony, lecz znajdowała się tam brama, która bardzo to utrudniała, ale w końcu jakoś się udało i wtedy musieliśmy już tylko przenieść kajaki przez furtkę w ogrodzeniu. Później znów mieliśmy dylemat, który kanał wybrać, ten po lewej: cichy i spokojny czy ten po prawej: ze stromym zejściem i bystrą wodą. No i początkowo niesłusznie wybraliśmy ten po lewej, ale na szczęście wypuściliśmy tam tylko jeden kajak na próbę. Swoją drogą przydałoby się jakoś ten szlak w tym miejscu oznaczyć. Od Redy zaczęło popadywać, a gdy wypłynęliśmy na zatokę rozpadało się na dobre i oczekiwanie 1,5 godziny na transport w strugach deszczu nie było już tak przyjemne, ale na szczęście w pobliżu był bar z frytkami i innymi atrakcjami, więc jakoś dotrwaliśmy. Uwaga, by przepłynąć odcinkiem ujścia rzeki Redy do zatoki, należy uzyskać specjalną zgodę, gdyż znajduje się tam rezerwat przyrody.

Rzeką Redą do Rewy


EveryTrail - Find hiking trails in California and beyond

Brak komentarzy: