sobota, 12 grudnia 2009

Barłomino z WTC

Naczekałem się na tą chwilę, ale wreszcie się udało. Dzięki determinacji i uporowi Wojtka z PROSPORTU, serwis Kellys'a uznał moją gwarancję na pękniętą ramę w moim rowerze. Chcę podziękować Wojtkowi za to bardzo serdecznie.
W tym tygodniu testowałem rower jeżdżąc do pracy i muszę przyznać, że już zapomniałem ile przyjemności daje jazda na porządnym rowerze, z 28 calowymi kołami i odpowiednimi przełożeniami do szybkiej jazdy.
Zwieńczeniem moich testów była dzisiejsza wyprawa wraz z kolegami z WTC, do leśniczówki w Barłominie. Rower spisał się doskonale, a oprócz tego odbyłem bardzo ciekawą wycieczkę.
Wyruszyliśmy parę minut po godzinie 10, z wejherowskiego rynku, na którym mieliśmy okazję podziwiać kontrowersyjnego pawia. Obraliśmy kierunek zachodni a później południowo-zachodni. Po drodze minęliśmy Letni Dwór, Luzino. Za Paraszynem pozwoliliśmy sobie na odnalezienie skrzynki Geocasch zatytułowanej "Schody do lasu". Skrzynka była ukryta w ruinach dawnej szkoły, w której w czasie wojny znajdował się szpital polowy. Następnie przekroczyliśmy rzekę Łebę i przez jakiś czas jechaliśmy wzdłuż jej brzegu. Zaskoczył mnie trochę wygląd tej rzeki, przypomina ona bardziej rzekę górską a to za sprawą kamienistego dna oraz dość wartkiego nurtu. Nieopodal w lesie znajduje się jeszcze ciekawy obelisk upamiętniający śmierć dwóch partyzantów, łączniczki i dowódcy oddziału partyzantów, którzy zginęli w 1944 roku, walkach, co dziwne z Luftwaffe. Wysnuliśmy teorię, że być może był to oddział Luftwaffe ochraniający lotnisko, które się w pobliżu znajdowało.
Teren był dość górzysty co nie dziwi bo po prawej i po lewej mijaliśmy wzniesienia po 200 m npm, pomału podążaliśmy w kierunku Barłomina, a jako że w naszej grupie były dwa rodzaje filozofii jazdy na rowerze tzn. jedni preferują jazdę po drogach raczej komfortowych a inni trasy terenowe, w pewnym momencie rozdzieliliśmy się i część pojechała przez las bezpośrednio w kierunku leśniczówki a druga część, w której znalazłem się ja, kosztem naddania drogi pojechała drogą utwardzoną dookoła, by w końcu spotkać się przy wspólnym ognisku z kiełbaskami i ciepłymi napojami. Już chyba gdzieś to pisałem, ale powtórzę to jeszcze raz: nic tak nie smakuje jak gorące kiełbaski upieczone własnoręcznie na ognisku przy temperaturze powietrza spadającej poniżej zera.
Po bardzo mile spędzonym czasie udaliśmy się w drogę powrotną i tu znów rozdzieliliśmy się na dwie grupy, (ja pojechałem asfaltem przez Robakowo i Gowino) lecz wszyscy zmarznięci ale szczęśliwi powrócili do swych domów.
Następny wyjazd z WTC będzie coroczną wigilią rowerową organizowaną w Małej Piaśnicy i mam nadzieję, że pojeździmy już sobie po białym puchu. Poniżej tradycyjnie zdjęcia i przebyta trasa.
2009-12-12

Barłomino z WTC


Map your trip with EveryTrail

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

Tak trzymać !!!