Tekstem tym mam zamiar rozpocząć cykl opisywania turystycznych szlaków pieszych w rejonie województwa pomorskiego, których w roku 2021 zrobiłem kilka, a dreptanie po nich tak weszło mi w krew, że w dalszym ciągu kontynuuję przygodę z nimi.
Nie jestem w stanie opowiedzieć konkretnie, jak i kiedy dowiedziłem się o tej specyficznej formie drogi krzyżowej. Wiem że było to na pewno wiele lat temu i kojarzyło mi się to przeważnie z dziwną pielgrzymką, sporej grupki ludzi idących wspólnie po plaży, na czele z kapłanem prowadzącym tą drogę krzyżową. Tymczasem nic bardziej mylnego...
Na szczęście w zeszłym roku sam wyprowadziłem się z błędu, wyszukując informacji w internecie na temat ekstremalnej drogi krzyżowej. Trafiłem wtedy na stronę
, na której dowiedziałem się o tym jak ogromny i rozbudowany to projekt, obejmujący w zasadzie cały świat. Okazało się, że w całej Polsce jest multum wytyczonych tras, wystarczy tylko wybrać dogodną pod względem zamieszkania lub taką która akurat nas zainteresuje. Następnie pobrać aplikację na telefon, lub ściągnąć plik .gpx, stawić się na starcie w określonym terminie i można zaczynać. Uczestnictwo w tego typu drodze krzyżpwej obwarowane jest kilkoma ważnymi zasadami, które moim zdaniem podnoszą atrakcyjność całego przedsięwzięcia. Cytując ze strony EDK:
Ekstremalna, bo trzeba pokonać trasę minimum 40 km w nocy. Samotnie lub w skupieniu. Bez rozmów i pikników. Musi boleć, byś opuścił swoją strefę komfortu i powiedział Bogu: jestem tutaj nie dlatego, że masz coś dla mnie zrobić, jestem, bo chcę się z Tobą spotkać.
Tak więc po pierwsze doga musi mieć długość większą niż 40 km - to musi zaboleć, jeśli jesteś twardzielem wybierz drogę dłuższą i cięższą.
Po drugie - idź w samotności lub jeśli idziesz z kimś, milczcie, nie rozmawiajcie, skupcie się na medytacji.
Po trzecie, należy wykonać własnoręcznie krzyż, który przeniesiesz przez całą drogę, a który uwierz mi, będzie ci chwilami ciążył nie tylko fizycznie (zwłaszcza gdy będziesz go niósł w miejscu publicznym).
Po czwarte, zaopatrz się w broszurę, plik, aplikację które będziesz odczytywać lub słuchać na poszczególnych stacjach drogi krzyżowej, to bardzo ważne by to robić.
Tylko o to chodzi w EDK. Milczenie, modlitwa, medytacja, długa nocna trasa, to wszystko „tylko” po to, nie ma innego celu.
Mnie to poruszyło na tyle że postanowiłem sam wziąć udział w takim wyzwaniu. Poszukałem dogodnej trasy dla siebie, to znaczy takiej, która będzie kończyła się w moim rodzinnym mieście, a na początek trasy będę mógł się dostać komunikacją i transportem publicznym. Padło więc na Gdańsk Matemlewo, z którego w piątek 26 marca 2021 roku w godzinach wieczornych miałem wyruszyć w drogę. Trasa miała mieć długość około 50 km, pomyślełem że jak dla mnie to w sam raz, później jednak okazało się że jednak bolało.
Po dotarciu wieczorem na miejsce startu z plecakiem i przytroczonym do niego krzyżem, który na prędce udało mi się wykonać po pracy, a który zrobiłem tak po swojemu tzn. z oheblowanych i oszlifowanych listew solidnie złączonych na kołki i sklejonych wikolem... Okazało się że nie do końca o to chodziło, a krzyże ludzie robili sobie przeważnie z dwóch patyków związanych sznurkiem. Poza tym zaskoczyła mnie ilość uczestników, okazało się że na miejscu stawił się na prawdę spory tłum ludzi, trudno to oszacować ale myślę że było tam sporo ponad pół tysiąca ludzi. Inaczej to sobie wyobrażałem, ale dobrze bo to wszystko sprawia, że człowiek uczy się pokory, gdy wyobrażenia mijają się z rzeczywistością. Po pewnym czasie jednak dowiedziałem się że z Matemblewa wyruszają tego samego dnia dwie drogi krzyżówe, jedna do Wejherowa a druga do Sianowa. Przed wyruszeniem odbyła się msza święta, lecz z racji trwającej pandemii i obostrzeń do kościoła mogła wejść tylko ograniczona liczba uczestników, bynajmniej mi to nie przeszkadzało by mszę spędzić na świeżym powietrzu. Ogólnie atmosfera przed wyruszeniem trochę mi przypominała tą znaną z różnych zawodów sportowych, biegów czy marszów na orientację. Czyli ogólny lekki chaos i podniecenie przed startem. To była kolejna rzecz która mnie zdziwiła i trochę denerwowała, ale również kolejna lekcja pokory.
Zaraz po wyruszeniu na trasę, nie sposób było iść w samotności i ciszy, ludzie jak to ludzie, jedni gadali inni się śmiali, no nie tak miało być i kolejna lekcja pokory.
Tłum począł się rozciągać na trasie, postanowiłem więc poszukać dla siebie dogodnego miejsca w stawce, tak by nikt mi nie przeszkadzał opowiadaniem dowcipów lub o swoich problemach w pracy, dlatego mocno przyśpieszyłem, chwilami wręcz podbiegałem, by po kilku kilometrach wyjść "na prowadzenie" i zaznać w końcu ciszy i spokoju, które zresztą zostały ze mną już do samego końca trasy.
Tak jak już wcześniej napisałem, bardzo ważne okazały się stacje, które można było lokalizować na podstawie trasy w aplikacji, ale na których można było się zatrzymać i wysłuchać rozważań dotyczących poszczególnych stacji drogi krzyżowej. Wreszcie mogłem się skupić na tym co wydawało mi się najistotniejsze w tej wędrówce. Ekstremalna droga krzyżowa zmienia ludzi. Od dawna szukałem sposobu by coś zrozumieć, by pojąć o co chodzi w moim życiu, trud związany z tak długą wędówką pozwala wiele zrozumieć. Może się ktoś zastanowić o co mi chodzi? Przecież miałem w życiu dłuższe i bardziej męczące wyprawy? Tak lecz nigdy podczas nich nie skupiałem się na Bogu, na Jego miejscu w moim życiu. Dopiero teraz dostrzegam jak były one puste i nic nie znaczące. W skrócie można to ująć: "Wszystko bez Boga to nic, a nic z Bogiem to wszystko".
Droga była iście mordercza, przewyższenia godne gór, same podejścia to 803 m, zimno, lód miejscami śnieg, błoto i bagno. W dodatku już po 20 km okazało się że bardzo źle dobrałem buty do takiej wędrówki, przewidywałem że trasa będzie mokra więc zabrałem ze sobą ciężkie wodoodporne buty do górskich wędrówek. Tymczasem nogi zaczęły mi się gotować i odparzać w tych buciorach. Ostatnie km pogonywałem z grymasem bólu na twarzy. Gdy stawiałem swój krzyż na górze trzech krzyży w Wejherowie, chwaliłem Boga za to że udało mi się dotrzeć do końca, choć wiedziałem że przede mną jeszcze kolejne 3 km by dotrzeć do domu.
Każdemu polecam spróbowania takiej przygody, jeśli szukasz w sobie wiary lub nie szukasz ale chcesz po prostu zmierzyć się ze samym sobą i z trudnościami szlaku, który jest poprowadzony głównymi szlakami turystycznymi Trójmiejskiego Parku Krajobrazowego.
Link do trasy https://maps.suunto.com/move/grzegorzkaamejka/605ed389b7f9e322df91345d skąd można pobrać ją w formacie .gpx gdyby komuśkiedyś przyszła ochota się po niej przespacerować.
Długość trasy wyniosła 54,38 km czas przejścia to 11 godzin i 19 minut, tak jak już wspomniałem ogrom przewyższeń, bo 803 m podejść, 771 m zejść, z czego najwyższy punkt to zaledwie 190 m n.p.m.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz