Czas zasuwa jak oszalały, przecieka mi przez palce jak woda i nic nie jest w stanie go zatrzymać. Do tego mam go ciągle za mało, tak więc gdy nadeszła wreszcie upragniona najdłuższa majówka nowoczesnej Europy, z tej radości aż nie wiedziałem co ze sobą począć. Postanowiłem jednakże porzucić rower na rzecz wizyty u rodziny oraz wędrówki po górach.
Pasmo Lubania fascynowało mnie od dawna, wielokrotnie planowałem wyprawę na nie, lecz jak do tej pory nie udawało mi się doprowadzić do skutku moich planów. Wreszcie tych parę dni wolnego sprawiło, że plany się ziściły, choć w bardzo okrojonej wersji, dostosowanej do uczestników wycieczki. Powiem tylko: „ja tam jeszcze wrócę”.
Wycieczkę rozpoczęliśmy w Krościenku nad Dunajcem, skąd wyruszyliśmy czerwonym szlakiem na pasmo Lubania. Widoki jakie rozpościerały się ze szlaku, zapierały nam dech w piersiach. Myślę że były najpiękniejsze z wszystkich, które do tej pory miałem okazję podziwiać w polskich Beskidach. Na szczycie mimo trzydziestostopniowego upału, gdzieniegdzie leżał jeszcze śnieg, było to dla nas spore zaskoczenie, choć szczyty Tatr były całkowicie białe, to jednak Lubań to sporo niższa góra.
Jako że jak już napisałem wycieczka została dostosowana do możliwości uczestników, dlatego ze szczytu zeszliśmy niebieskim szlakiem do Kluszkowic, co i tak wyniosło około 19 km. W Kluszkowcach czekał na nas nocleg w gościnnej prywatnej kwaterze, oraz przepyszna obiadokolacja, która smakowała tym bardziej że wędrowaliśmy przez cały dzień tylko o kilku kanapkach. Pod spodem umieszczam mapkę trasy wraz ze zdjęciami.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz