Znów zbliża się koniec roku, a co za tym idzie czas podsumowań. Mijający rok dla mnie, stał pod znakiem różnego rodzaju zawodów, w których brałem udział, z większym lub mniejszym powodzeniem:
Wiosenny Tułacz, Harpagan, Leśny Maraton Rowerowy, Wakacyjny Tułacz, Grand Prix Biegów Przełajowych Wejherowo, Jesienny Tułacz, Kaszubski Rajd na Orientację z Kompasem, Bieg Piaśnicki, Bieg Niepodległości w Gdynii i wreszcie Darżlub...
Mówiąc szczerze, trochę przesadziłem z tą aktywnością, już przy ostatnim rajdzie na orientację tj. na Darżlubie, gdzieś zgubiłem przyjemność płynącą z uczestnictwa w takich imprezach, dlatego choć w planach miałem jeszcze Nocną Masakrę, postanowiłem odpuścić. Analizując ten rok, zauważam również że więcej biegam niż jeżdżę rowerem, co też odbija się na częstotliwości wpisów na tym blogu, wszak nazywa się on "Bicyklem i nie tylko", a nie odwrotnie. Mimo to miałem w tym roku dwie bardzo fajne wyprawy rowerowe: "szlakiem dworów i pałaców północnych Kaszub" oraz "moja droga na Litwę". Czego mi się nie udało zrealizować w tym roku? Zakładałem, że uda mi się wziąć udział i ukończyć maraton. Początkowo miał być to Maraton Warszawski ale jako, że wcześniej był Maraton Solidarności, to w nim postanowiłem biec. Zacząłem oczywiście od przygotowań fizycznych i te nawet nieźle szły, postanowiłem kupić również sobie odpowiednie buty, no i tu wszystko się sypnęło. Nauka dla mnie na przyszłość jest taka: chcesz biegać nie oszczędzaj na butach. Kupiłem, wydawało mi się, że dobre buty: Kalenji Kiprun 1000, które nie były wcale takie tanie ale i tak były o połowę tańsze niż innych renomowanych firm. Skończyło się na tym, że po pierwszym biegu w nich, miałem gigantyczne odciski na piętach, oraz co gorsze uszkodziłem chyba wiązadła mięśni przy lewym piszczelu, o uszkodzonych kostkach nie wspomnę... Następnie była trzymiesięczna przerwa w bieganiu, w trakcie której uciekły mi oba wymienione tu maratony. Kalenji robi świetne i niedrogie ubrania dla biegaczy, ale buty to chyba lepiej kupować innych firm. Mimo wszystko mocno wierzę, że w przyszłym roku mi się uda. Myślę też że uda mi się w przyszłym roku wreszcie namówić moją rodzinkę na dłuższą włóczęgę rowerową być może po Suwalszczyźnie, moja druga połówka już się w zasadzie złamała :-)
Za najważniejsze wydarzenie w moim rowerowym życiu, w tym roku uważam jednak współpracę, którą podjąłem z wydawnictwem Bezdroża, wydawcą świetnych przewodników turystycznych, z których zresztą często korzystam. Praca dla Bezdroży mocno mnie pochłonęła w tym roku i zajęła mi wszystkie letnie miesiące. Dostałem od nich zlecenie najpierw na 10 tras rowerowych na północ od Wejherowa, a następnie na jeszcze cztery w okolicy Trójmiasta. Było to dla mnie na prawdę wielkie wyzwanie, mam nadzieję że udało mi się mu sprostać, o czym zresztą będzie się można przekonać w przyszłym roku kupując przewodnik rowerowy z okolic trójmiasta oraz przewodnik z najbardziej malowniczymi trasami rowerowymi z całej Polski.
Post zatytułowałem "W oczekiwaniu na wenę", bo ostatnio mi jej brak, ale jako że najlepiej szukać natchnienia na rowerze, wybrałem się rowerem do Gdynii, bo musiałem podjechać do pracy mimo dnia wolnego, a przy okazji postanowiłem trochę pokręcić się po okolicy. Myślę że znalazłem optymalny przejazd przez Gdynię rowerem dla osób, które często podróżują wzdłuż brzegu Bałtyku na rowerach, a wiadomo że po plaży się tego nie da robić.
Wyjazd prawie służbowy at EveryTrail
EveryTrail - Find the best hikes in California and beyond
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz