Jako że ciągle nie mam swojego roweru, do tego weekend w większości spędziłem w pracy, postanowiłem sobotę spędzić na sportowo, wyjątkowo aktywnie i zarazem intensywnie, a czy może być coś bardziej intensywnego od biegu na długim dystansie? Chyba nie. Na stonie Harpagana przeczytałem relację człowieka, który przebiegł 115 km i zdobył miano Harpagana, strasznie mi to zaimponowało. Postanowiłem sprawdzić czy ja również dałbym radę robić dłuższe dystanse biegiem. W ten oto sposób zrodził się w mojej głowie pomysł na półmaraton przełajowy. Jak do tej pory nigdy jeszcze nie biegłem tak długiego dystansu, najdłuższe dystanse, które biegałem kończyły się na 14 km, nie byłem więc pewny czy mi się uda. Początek trasy nastąpił oczywiście na osiedlu Kaszubskim na ulicy Kociewskiej, później Obrońców Wybrzeża, Staromłyńska i ulicą Chopina wybiegam z miasta w kierunku Darżlubia. Po drodze w lesie zrzucam czapkę i odpinam rękawy, bo pomimo temperatury w okolicach 3 stopni mi robi się za ciepło (dobrze że na plecach mam camelbag'a z napojem izotonicznym). Mozolnie zaczynam się wspinać na górę kąpińską i po jakimś czasie mijam skręt na Kąpino i zagłębiam się w las korzystając z niebieskiego szlaku rowerowego WTC. Mijam pierwszy parking, na którym ktoś urządził sobie wysypisko śmieci.
Nigdy nie zrozumiem co kieruje ludźmi, którzy wyrzucają śmieci w lesie, jakim trzeba być prymitywem i debilem aby tak postępować. Mijam następny parking, tutaj znowu ktoś wyrwał tablicę informacyjną i połamał ogrodzenie, brak słów... Biegnę dalej i w końcu docieram do asfaltu, który biegnie z jednej strony do Darżlubia a z drugiej do Leśnictwa Kępino, ja wybieram oczywiście skręt na Kępino, za chwilę mam już 10 km i zaczynam odczuwać ból w nogach.
Biegnę krętą drogą przez las i nim się orientuję dobiegam do rozwidlenia dróg na Leśniewo i Kępino, kontynuuję bieg w kierunku Kępina. Gdy dobiegam do Kępina mam już około 14,5 km w nogach i mocno już je odczuwam, dlatego decyduję się na skrót przez las. W lesie przysiadam chwilę i zjadam kanapkę bo czuję już ssanie w żołądku. Początkowo biegnę przez las drogami i dróżkami aż w pewnym momencie dróżka którą biegłem po prostu urywa się w krzakach, kontynuuję więc przedzierając się przez krzaki już nie bardzo biegnąc. Po kilkuset metrach wracam znów na drogę i okazuje się, że to zielony szlak rowerowy który zaprowadza mnie do wejherowskiego szpitala.
Spoglądam na GPS'a, trasa przebyta to 17,5 km, szybko przeliczam ile zostało do domu i okazuje się że za mało, podejmuję więc decyzję aby wydłużyć powrót do domu i choć decyzja ta nie podoba się moim nogom to przecież miał to być półmaraton. Skręcam w lewo przebiegam przez teren szpitala i kieruję się w stronę ulicy Nowowiejskiego później Norwida, Asnyka, Leśmiana, Prusa i docieram do domu.
Dystans przebyty to 21,6 km w czasie... No cóż 2 godziny i 15 minut, rekord to może nie jest ale całą drogę przebyłem ze średnią prędkością trochę poniżej 10 km/h. Do domu wracam cały szczęśliwy i dumny z siebie a do siebie dochodzę do późnego wieczora. Bardzo ciekawy artykuł o bieganiu znalazłem na stronie bieganie.pl, polecam przeczytać wszystkim którzy mają wątpliwości czy zacząć biegać, oprócz tego na tej stronie znajdziecie całe mnóstwo dobrych porad jak zacząć. Pod spodem tradycyjnie mapa z trasą.