W dniach 22 i 23 sierpnia odbyliśmy naszą pierwszą, zagraniczną wycieczkę (choć dla mnie to nie była pierwsza, bo już pedałowałem po niemieckich, holenderskich i łotewskich ścieżkach rowerowych). W skład ekipy weszli Andrzej (szwagier), Dorota (moja siostra), Dominik (siostrzeniec), Wiesia (moja żona), Agata (moja córka), Ola (moja córka, najmłodszy uczestnik-8 lat) no i ja czyli Grzegorz.
Wyprawa po wyspie Uznam rozpoczęła się w Świnoujściu do którego dotarliśmy samochodami z rowerami przytroczonymi do bagażników. Auta zostawiliśmy na parkingu strzeżonym przy ulicy 11 listopada. Dopiero na miejscu po rozładowaniu rowerów uświadomiłem sobie, że grupa siedmiu rowerzystów to naprawdę całkiem spory peleton, który będzie ciężko upilnować by wszystko przebiegało bezpiecznie. Po przejechaniu na stronę niemiecką wszystkie obawy zostały jednak rozwiane przez perfekcyjnie wyznaczone trasy rowerowe.
Pierwsze nasze machnięcia pedałami poświęciliśmy na dojechanie do supermarketu celem nabycia prowiantu by nie przepłacać po stronie niemieckiej, zresztą nie my jedni robiliśmy zakupy u nas bo wraz z nami robiło zakupy mnóstwo Niemców. Zaspokoiwszy potrzeby grupy ruszyliśmy w stronę granicy.
Pierwszą miejscowością odwiedzoną przez nas był Ahlbeck, piękne miasteczko po którym początkowo jechaliśmy wzdłuż drogi bo nie wiedzieliśmy, że przy morzu idzie piękna droga dla rowerów, ale było to podyktowane tym, że przed wyprawą szukałem wszędzie dokładniejszej mapy Uznam ale nigdzie nie znalazłem i musieliśmy się opierać na bardzo niedokładnej mapie z GPSa. Ale wiedzeni rowerowym nosem trafiliśmy w końcu na odpowiedni tor. Następnie był Heringsdorf za którym minęliśmy jezioro Schloonsee, jezior zresztą było więcej, bo cała wyspa jest nimi usiana. Później był Koserow i przewężenie, które na niedokładnej mapie wydawało mi się nawet końcem wyspy takie było wąskie, dalej były Zempin, Zinowitz, Trassenheide, . Nasza grupa pomału zamiast się rozpędzać zaczęła pomału gasnąć, na krótką chwilę postawiły nas na nogi, lody kupione w Karlshagen. Niestety w nogach mieliśmy już ponad 50 km i dla najmłodszych było to już trochę za dużo, jechaliśmy dalej z myślą, że na najbliższym kempingu się rozbijemy, mijały kolejne kilometry i dotarliśmy najpierw do lotniska gdzie mieliśmy okazję zobaczyć z zupełnie bliska lądujący szybowiec, wystawę sprzętu wojskowego i wyścigi motocyklowe a następnie dotarliśmy do Peenemunde gdzie kiedyś stacjonowały wojska a obecnie stoi mnóstwo opuszczonych domów.
Na "pokładzie" począł tlić się bunt... Trzeba nam było szukać już na gwałt noclegu. Wróciliśmy do Karlshagen ale inną drogą i udaliśmy się w stronę powrotną z nadzieją na jakiś kemping lecz albo wszystko było pozajmowane albo bariera językowa uniemożliwiała dokładniejsze wgłębienie się w warunki rozbicia namiotu. Koniec w końcu na wysokości Trassenheide zjechaliśmy na plażę i tak po kolacji zjedzonej z naprawdę wielkim smakiem rozbiliśmy namioty na plaży i przenocowaliśmy przy szumiących falach Ostsee. W pierwszym dniu naszej wyprawy przejechaliśmy 70 km.
2009-08-22 Uznam |
Rano po przespanej nocy wszyscy wstaliśmy już o szóstej, w moim wypadku byłem trochę zmarznięty bo spałem jako jedyny bez śpiwora. Po śniadaniu o godzinie siódmej stwierdziliśmy, że woda w morzu jest cieplejsza od powietrza dlatego aby się ogrzać wykąpaliśmy się.
Droga powrotna upływała już w ekspresowym tempie. Ani się obejrzeliśmy jak znów byliśmy w Swinemunde w polskiej rzeczywistości. Po zjedzeniu pizzy, odebraliśmy samochody z parkingu i ruszyliśmy jeszcze na świnoujską latarnię, najwyższą latarnię na polskim wybrzeżu.
Stamtąd już ekspresem do Wejherowa.
Dzień drugi naszej wyprawy to 45 km. Cały dystans to 115 km, czas jazdy 8h 37min, średnia prędkość 13,35 km/h.
2009-08-23 Uznam |
Uznam 2009 at EveryTrail
Map created by EveryTrail: GPS Trail Maps
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz